Polskie rycerstwo w XIII wieku. Rys. K. Linder.
Wojsko Henryka Pobożnego podzielone było na cztery hufce, ustawione w
trzy linie. Strażą przednią dowodził czeski książę Bolesław Dypoldowic (zwany
Szepiołką). Oprócz własnego pocztu podlegały mu niewielkie, acz znakomitej
jakości oddziały templariuszy (posiadających na Śląsku liczne dobra jeszcze z
nadania Henryka Brodatego). Być może armię wsparli także
joannici, których zapewne także oddano pod komendę Szepiołki. Teoria o
obecności na polu bitwy Krzyżaków nie została jak dotąd potwierdzona żadnymi
dowodami. Jeśli stawili się pod Legnicą, to co najwyżej w sile kilku rycerzy (w
sumie kilkunastu zbrojnych). Skąd w taki razie wziął się, obecny w starszych
opracowaniach, piąty (krzyżacki) hufiec, dowodzony rzekomo przez Poppona z
Osterny? Z wielkiego nieporozumienia, wywołanego prawdopodobnie przez bliskość
pochówków Henryka Pobożnego i Poppona von Ostern w kościele Św. Jakuba we
Wrocławiu, oraz celowej propagandy Krzyżaków (niestety bardzo skutecznej),
przypisujących sobie nie tylko obecność, ale i znaczącą rolę w bitwie pod
Legnicą. Jeśli Krzyżacy w ogóle brali udział w tym starciu, to w sile co
najwyżej kilkunastu zbrojnych. Jeśli rzeczywiście przybyli pod Legnicę to
najprawdopodobniej włączono ich do oddziału Szepiołki. Do straży przedniej
przydzielono także nielicznych rycerskich gości, którzy przybyli z Zachodniej
Europy. Aby wzmocnić ten niewielki hufiec oddano księciu Bolesławowi piechotę
wystawioną przez górników ze Złotoryi (Złotej Góry). W drugiej linii stanęły
dwa hufce. Oddziałem skupiającym rycerstwo małopolskie oraz część
wielkopolskiego dowodził komes Sulisław, brat poległego pod Chmielnikiem
wojewody krakowskiego Włodzimierza. Rycerstwo opolskie stanęło we własnym
oddziale pod wodzą młodego księcia Mieszka Kazimierzowica (Otyłego, Grubego).
Odwodem był doborowy hufiec dowodzony osobiście przez księcia Henryka II.
Podlegało mu rycerstwo śląskie, reszta wielkopolskiego oraz nieliczne oddziały
zaciężne. Z takiego ustawienia możemy bez problemu polski plan bitwy. Straż
przednia miała wykryć przeciwnika i związać go walką do czasu nadejścia drugiej
linii. Te trzy hufce miały wykrwawić przeciwnika i zmusić do użycia rezerw.
Decydujący cios miał zadać hufiec odwodowy.
Fakt, że szyk armii polskiej znacząco odbiegał od typowego ustawienia zachodnioeuropejskich armii rycerskich tej epoki nie powinien nikogo dziwić. Polacy od początku swej państwowości mieli styczność z wojskowością wschodu, stojącą taktycznie na znacznie wyższym poziomie, od tego, co prezentowała wówczas Zachodnia Europa. Henryk Pobożny był sprawdzonym w polu, inteligentnym dowódcą, potrafiącym zmieniać swoją taktykę zależnie od okoliczności. Uprzedzony przez weteranów spod Turska i Chmielnika o mongolskim sposobie walki po prostu zrobił wszystko, by zabezpieczyć swoją armię przed niespodziankami przeciwnika.
Podobnie ustawiona była armia mongolska. Straż przednią oraz drugą linię tworzyli lekkokonni łucznicy. W skład silnego odwodu wszedł dodatkowo doborowy hezar (odpowiednik pułku, tümen miał 10 hezarów po 1000 wojowników każdy) ciężkiej jazdy. Było to klasyczne ugrupowanie zasadzkowe, wielokrotnie stosowane przez Mongołów i dokładnie opisane w rozmaitych źródłach. Straż przednia miała wciągnąć przeciwnika do walki. Ustawiona daleko z tyłu druga linia atakowała skrzydła przeciwnika i starała się go okrążyć. Starcie rozstrzygał atak odwodu.
Uszykowanie obu armii wskazuje na spotkaniowy charakter boju. Pojawienie się Mongołów w okolicach Legnicy najprawdopodobniej zaskoczyło Henryka Pobożnego. Prawdopodobnie liczył on, że przeciwnik wplącze się w długotrwałe oblężenie Wrocławia, a jego armia tymczasem doczeka czeskich posiłków. Stało się jednak inaczej. Ordu prawdopodobnie dowiedział się, że Henryk Pobożny koncentruje swe oddziały pod Legnicą i czeka na czeskie posiłki. Nie chcąc dopuścić do połączenia się przeciwników, postanowił pobić ich oddzielnie. Nie zwlekając pozostawił Wrocław i ruszył pod Legnicę. Książę Henryk, nie chcąc dać się zamknąć w grodzie, zaryzykował i poprowadził swoje oddziały do walki.
Fakt, że szyk armii polskiej znacząco odbiegał od typowego ustawienia zachodnioeuropejskich armii rycerskich tej epoki nie powinien nikogo dziwić. Polacy od początku swej państwowości mieli styczność z wojskowością wschodu, stojącą taktycznie na znacznie wyższym poziomie, od tego, co prezentowała wówczas Zachodnia Europa. Henryk Pobożny był sprawdzonym w polu, inteligentnym dowódcą, potrafiącym zmieniać swoją taktykę zależnie od okoliczności. Uprzedzony przez weteranów spod Turska i Chmielnika o mongolskim sposobie walki po prostu zrobił wszystko, by zabezpieczyć swoją armię przed niespodziankami przeciwnika.
Podobnie ustawiona była armia mongolska. Straż przednią oraz drugą linię tworzyli lekkokonni łucznicy. W skład silnego odwodu wszedł dodatkowo doborowy hezar (odpowiednik pułku, tümen miał 10 hezarów po 1000 wojowników każdy) ciężkiej jazdy. Było to klasyczne ugrupowanie zasadzkowe, wielokrotnie stosowane przez Mongołów i dokładnie opisane w rozmaitych źródłach. Straż przednia miała wciągnąć przeciwnika do walki. Ustawiona daleko z tyłu druga linia atakowała skrzydła przeciwnika i starała się go okrążyć. Starcie rozstrzygał atak odwodu.
Uszykowanie obu armii wskazuje na spotkaniowy charakter boju. Pojawienie się Mongołów w okolicach Legnicy najprawdopodobniej zaskoczyło Henryka Pobożnego. Prawdopodobnie liczył on, że przeciwnik wplącze się w długotrwałe oblężenie Wrocławia, a jego armia tymczasem doczeka czeskich posiłków. Stało się jednak inaczej. Ordu prawdopodobnie dowiedział się, że Henryk Pobożny koncentruje swe oddziały pod Legnicą i czeka na czeskie posiłki. Nie chcąc dopuścić do połączenia się przeciwników, postanowił pobić ich oddzielnie. Nie zwlekając pozostawił Wrocław i ruszył pod Legnicę. Książę Henryk, nie chcąc dać się zamknąć w grodzie, zaryzykował i poprowadził swoje oddziały do walki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz